PRZYGODA Z PANDEMIĄ ROZDZIAŁ  III A
AKTUALIZACJA 20.10.2020 r.   
P0WRÓT DO MENU       ROZDZIAŁ 10
 
Świt tego ranka wstawał powoli, jakby miał trudności z koncentracją po upojnym weekendzie. Niebo przybrało kolor bordowy, przeplatany żółtymi smugami. Księżyc jeszcze spokojnie wisiał nad horyzontem, blednąc i tracąc powoli ze swojej mocy.
Cóż może mnie dzisiaj spotkać, pomyślałam, kiedy już zaczęłam kontaktować się z rzeczywistością.
Miałam ochotę pojechać nad morze, tylko czy to będzie bezpieczne dla mnie?
Zbyt długo pozwoliłam się więzić, cały czas oczywiście dla mojego dobra. Tylko efekt jest taki, że wirus nie znika, a ja przybrałam nieźle na wadze, a poza tym fizycznie zaczynam niedomagać.
To już nie żarty.
Bóle i ciągły brak oddechu, powoduje, że zaczynam mieć problemy z wychodzeniem z domu. Brak ruchu jest gorszy niż ten strach przed coronawirusem.
Ludzie starsi, pozbawieni spacerów, tracą wigor i chęć do czegokolwiek.
Oj Lenka, skarciłam siebie, nie rozczulaj się, tylko zawalcz o siebie. Zatem wybieramy się nad morze, nacieszyć się przestrzenią i pięknem natury.
Zadzwonił telefon.
W słuchawce usłyszałam Kaśkę.
Lenka, mogę do ciebie przyjść, zapytała?
To może ja do ciebie podjadę, odparłam, już tak się nie forsuj, bo jeszcze zaszkodzisz dziecku.
Dobrze, odparła Kaśka, zrobię nam śniadanie.
Ciekawe co takiego się stało, bo Kaśka nigdy nie dzwoni o tej porze.
Wskoczyłam w ubranie, i poleciałam.
Kiedy dotarłam do Kaśki, weszłam do domu, i zaniemówiłam.
Kaśka siedziała w kuchni i płakała.
Ale zdążyła zaparzyć kawę i zrobić jajecznicę.
Kaśka, co się dzieje?
Nie radzę sobie z emocjami, zaczęła, a on mnie dobija na dokładkę.
Kto cię dobija?
Jak to kto, mój mąż. Ciągle nie chce zrozumieć, że ja się boję.
Przede mną poród. Jak oni będą się wobec mnie zachowywać? A jak każą mi rodzić w maseczce, bo inaczej odejdą ode mnie podczas porodu?
Co tyś sobie nawkładała do tej główki?
Nawkładała, nawkładała, po prostu słyszałam o takich przypadkach.
To może nie czytaj i nie oglądaj takich nowinek? Jak sama widzisz, nie wychodzi tobie to na dobre. A poza tym, będzie z tobą mąż, już on przypilnuje, żeby się wam nie stała krzywda.
Łatwo tobie mówić, nie ty będziesz rodzić i walczyć o każdy oddech.
Kaśka, proszę cię, to już staje się twoją jakąś paranoją. Ale pamiętaj, że masz dzieci, męża i masz nas, zwariowane koleżaneczki.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po Tinę, może jej uda się rozładować napięcie, jakie sobie zafundowała Kaśka, przez tych wszystkich mądrych i głupich ludzi.
Co robisz, zapytałam Tinę, kiedy odebrała rozmowę.
Wstaję, odpowiedziała.
To wstawaj szybciej i przyjeżdżaj do Kaśki, bo nam się rozkleja.
A ta co znowu wymyśliła?
Boi się porodu w maseczce.
Dobrze, odpowiedziała Tina, za pół godzinki będę.
Przyjdzie, zapytała Kaśka?
Tak, za pół godziny będzie, dopiero wstaje.
Co ona tak długo śpi?
Jakie długo, toż to dopiero ósma godzina.
No tak, a ja was wszystkie dzisiaj postawiłam na nogi.
Nie da się ukryć, że pozmieniałyśmy plany, ale do tego już zdążyłyśmy się przyzwyczaić, bo ciągle któraś ma problemy ze sobą, ale od tego są przyjaciółki.
W końcu przyszła Tina i zażądała kawy i chociaż kromki chleba.
Kaśka nałożyła jej jajecznicy i zrobiła kawę. Teraz siedziała wpatrzona w Tinę, jakby pytała; i co dalej?
Jaki masz problem, zapytała, kiedy odstawiła talerz do zlewu.
Boję się, po prostu boję się, że będę musiała rodzić w maseczce.
Tego to nie wiesz, i sama się nakręcasz.
Kobiety rodzą przecież, nic im się nie dzieje. Po prostu boisz się samego porodu. Ale pamiętaj, że każdy poród jest inny. Więc kobieto, głowa do góry, cycki do przodu i pomaszerujesz urodzić dziecko.
A teraz posłuchajcie co się przydarzyło mojej koleżance, zaczęła Tina.
Kiedy jej mąż poszedł pod prysznic, zadzwonił jego telefon, więc go odebrała i usłyszała jakąś reklamę, więc grzecznie pożegnała panią.
Potem podeszła do drzwi od łazienki, i powiedziała; kochanie, jak wyjdziesz to powiem ci co takiego znalazłam w twoim telefonie.
Trochę podkolorowała, żeby sprawdzić jego reakcję.
I co, zapytała Kaśka?
Kąpał się do dwunastej w nocy.
Głupi czy co, zapytała Kaśka.
Jaki głupi, odpowiedziała Tina, wystraszony, że żona być może coś wykryła.
Nieźle go nastraszyła, dodała Kaśka. A nie przejrzała telefonu dokładnie?
Nie wiem, nie pytałam, odpowiedziała Tina.
Pogaduchy o niczym się rozkręcały. Kaśka już nie myślała o porodzie, tylko o tym, jakby tu sprawdzić wszystkich mężów, nie wyłączając jej osobistego.
Najważniejsze w tej chwili było to, że Kaśka się wyciszyła i oderwała myśli od porodu, który zbliżał się coraz szybciej.
Miałam wrażenie, że rozbawione przyjaciółki zapominają w swoim towarzystwie o wszystkim, co wokoło nas się dzieje, rozkręca, i pędzi z szybkością pioruna.
Póki co, czekamy na maleństwo.