PRZYGODA Z PANDEMIĄ  I  ROZDZIAŁ    7
AKTUALIZACJA 21.04.2020 r.
 
P0WRÓT DO MENU       ROZDZIAŁ 7
 
Tego dnia znowu znalazłam się na ulicy.
Muszę przejść spory kawałek drogi.
Na twarzy mam nieszczęsną maseczkę, na dłoniach rękawiczki. Ciężko mi się oddycha, mam wrażenie, że brakuje mi powietrza. Musiałam podnieść maseczkę, żeby nie stracić tchu.
Nie wiem czy jest mądre chodzenie w tych maseczkach. Zdania są podzielone, a my jesteśmy królikami doświadczalnymi.
Nie tylko ja jestem zdenerwowana tą sytuacją.
Na ulicy policjant zatrzymał małżeństwo, szli przede mną trzymając się za ręce.
Przystanęłam, ciekawa byłam co on im powie.
Dlaczego państwo idziecie obok siebie, przecież musi być odległość dwóch metrów podczas spaceru, zaczął policjant.
Jesteśmy małżeństwem, powiedział mężczyzna.
Małżeństwem to możecie sobie być w domu, na ulicy macie chodzić w odległości dwóch metrów od siebie, policjant miał poważną minę.
Co pan za głupoty gada, zdenerwował się mężczyzna, jesteśmy z żoną wiele godzin razem, a na ulicy mamy iść jak obce sobie osoby?
Nie pomogły tłumaczenia, mandat był w wysokości pięciuset złotych.
Zaczęłam się śmiać, toż to nadaje się do kabaretu.
Czyżby tu chodziło o zbieranie pieniędzy pod byle jakim pretekstem?
To podpada pod groteskę.
Ale też są i tragiczne przykłady.
Oto jeden przypadek, który opowiedziała mi zrozpaczona matka.
Pani poszła do przychodni, czekając na przyjęcie wdała się w rozmowę z siedzącą obok niej kobietą. Rozmawiały sobie, podawały zdjęcia, chwaląc się swoimi dziećmi. Kobieta wydawała się być przeziębiona.
W pewnym momencie podeszło do niej dwóch pielęgniarzy, i zabrało ją do szpitala. Okazało się, że pani czekała na wynik testu na Koronawirusa. Test był pozytywny.
Ta pani co została w przychodni, była przerażona, ponieważ ma w domu dziecko, które przechodzi chemioterapię, i odporność w tym momencie jest u tego dziecka zerowa. Z przychodni nie mogła wrócić do dziecka, musiała iść na kwarantannę. Przerażona, co będzie z dzieckiem jest bliska obłędu.
Serce mi się krajało, ponieważ sama mam dzieci, i nie wyobrażam sobie, żeby mnie przy nich nie było, kiedy są chorzy.
Ale są też i zabawne sytuacje. Jedną taką przeczytałam w internecie;
" Portale randkowe też przechodzą kryzys z powodu epidemii, ponieważ "single" siedzą z żonami w domu".
Zaśmiewałam się do łez, przynajmniej żony wiedzą, gdzie są ich mężowie.
Ale tak patrząc trzeźwym okiem, nie jest dobrze, jak to się skończy?